Pisałem ostatnio o moich spotkaniach z kuchnią łemkowską. Dzisiaj postanowiłem sam przyrządzić jedno z jej dań - kiszeniaki. Są to gołąbki z liści kiszonej kapusty faszerowanych kaszą jęczmienną i gryczaną. To podstawa - obecność innych składników farszu oraz ewentualnego sosu uznałem za kwestię indywidualną i zrobiłem po swojemu. W tej wersji kiszeniaki przygotowuje się pół godziny i piecze godzinę.
Kiszeniaki
Składniki:
- liście kiszonej kapusty
- 100 g kaszy jęczmiennej
- 100 g kaszy gryczanej
- pół kilo mielonego mięsa drobiowego
- duża cebula
- garść suszonych grzybów
- ziele angielskie
- jajko
- olej
Przygotowanie:
- Zacząłem od ugotowania kaszy.
- W międzyczasie posiekałem cebulę i podsmażyłem ją na oleju razem z mięsem. Zostawiłem do ostygnięcia.
- W małej ilości wody ugotowałem grzyby. Drobno je posiekałem, pozostawiając wodę na później.
- Składniki wcześniej podsmażone połączyłem z kaszą i grzybami (warto w tym momencie ich spróbować i ewentualnie dosolić). Gdy ostygły, wymieszałem z jajkiem.
- Utłukłem w moździerzu kilka ziarenek ziela angielskiego i dodałem do farszu.
- Zawinąłem farsz w liście kiszonej kapusty. Są bardzo elastyczne i przyszło to łatwiej niż w przypadku liści kapusty białej.
- Kiszeniaki przełożyłem do naczynia żaroodpornego i zalałem wywarem z grzybów.
- Piekłem godzinę, ostatnie 10 minut bez pokrywki.
- Podałem bez sosu. Gdybym jednak miał się na jakiś zdecydować, pewnie byłby to sos grzybowy. Pomidorowy, czy pomidorowo-paprykowy zupełnie mi nie pasuje do tego dania, ale to kwestia indywidualna...
Okazało się, że przygotowanie kiszeniaków wcale nie jest takie trudne. Dobrze mieć w domowym "menu" kolejne danie z kaszą, nawiązujące przy tym do łemkowskiej tradycji.
moja mama takie robiła, tylko nie było chyba w nich kaszy jęczmiennej, ale jakoś zawsze wolałam w gołąbki we włoskiej kapuście. Nie mniej jednak, Twoje wyglądają apetycznie i chętnie bym spróbowała
OdpowiedzUsuńAjjj, kiszeniaki:)
OdpowiedzUsuńJa robię z samą kasża ale twoja wersja też jest zacna:)
Bardzo ciekawe i apetyczne danie, tylko skąd wziąć kiszone liście kapusty?
OdpowiedzUsuńMi się udało je kupic w małym warzywniaku w Bielsku. Hermetyczne opakowanie, produkcja niemiecka. Wiem, że niektórzy kiszą całą główkę kapusty.
OdpowiedzUsuńKurcze, świetny przepis!
OdpowiedzUsuńTez czuję że miałabym problem z kupnem kiszonej kapusty w liściach.. ;/ Niestety co mniej typowe produkty to trzeba sie za nimi nieźle nabiegać ;)
Ale jestem szalona ciekawa jak takie kiszeniaki smakują - nigdy nie jadłam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper, super i jeszcze raz super!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem Twojej kuchni - jest zdrowa, urozmaicona, ciekawa i estetyczna - dla mnie idealna!
A to danie niezwykle interesujące. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek widziała kiszone liście kapusty, ale postaram się lepiej rozejrzeć.:)
Kuchnię łemkowską kosztowałam, choć w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć, co to dokładnie było, tym bardziej, że nazwy potraw nie są łatwe do zapamiętania - niemniej jest nietuzinkowa i naprawdę smaczna.:)
Serdeczności.:)
Bardzo dziękuje! Staram się jak mogę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI to danie pamiętam z babcinego łemkowskiego domu - tylko leniwa jestem i nie chce mi się kisić kapusty, a gotowych liści nigdzie nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńMoja babcia mięsa nie dodawała, za to dużo suszonych grzybów...
Twoje danie wygląda bardzo zachęcająco i apetycznie.
przepis ciekawy, chyba zacznę się rozglądać za liśćmi kiszonej kapusty :) a może będą jeszcze jakieś łemkowskie przepisy? :)
OdpowiedzUsuń@ Studia Miodu
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad jakąś łemkowską zupą :)
Po prostu rewelacyjne!:)
OdpowiedzUsuńNa jednym z forum o Łemkach znalazłem taki sposób zastąpienia liści kiszonej kapusty:
OdpowiedzUsuńZwykłą główkę kapusty dzielimy na liście, których staramy się nie uszkodzić. Liście parzymy wrzątkiem, a następnie wkładamy do dużego garnka i przekładamy kiszoną kapustą. Odstawiamy na 3 dni i wtedy je wykorzystujemy zamiast liści kiszonej kapusty.
Pozdrawiam