poniedziałek, 25 lipca 2011

Zupa brokułowa + ulubione blogi



Zanim przejdę do ulubionych blogów bezwywarowa zupa brokułowa:


Zupa brokułowa


Składniki:
  • 1 brokuł
  • 5 ząbków czosnku
  • kawałek pora (cały liść)
  • 2 duże ziemniaki pokrojone w kostkę
  • gałązka natki młodego selera
  • 1 łyżka oliwy
  • ziele angielskie
  • pieprz ziarnisty
  • zioła prowansalskie

Przygotowanie:
  1. Brokuła rozdzieliłem na różyczki i umyłem. 
  2. Na oliwie podsmażyłem brokuła razem z czosnkiem i porem.
  3. Zalałem wodą (ok. litra), dodałem natkę młodego selera i zagotowałem.
  4. Dodałem pokrojone w kostkę ziemniaki, ziele angielskie i pieprz. Gotowałem do miękkości.
  5. Dodałem zioła prowansalskie, posoliłem i doprawiłem młotkowanym pieprzem. Zmiksowałem na jednolity krem i podałem z grzankami.

***


O ulubionych blogach piszę, ponieważ zostałem wyróżniony One Lovely Blog Award przez Wiewiórę, Szanę, Agnę, MAUGUSTYNĘ i Magdę. Dziękuję za te wyrazy sympatii - z przyjemnością czytam Wasze blogi, ale oczywiście nominuję kogoś innego, by łańcuszek się nie zapętlił :) Blogi, które lubię szczególnie widoczne są na mojej liście CZYTAM - to żadna tajemnica. Nagrodę przyznaję zatem za najświeższe osiągnięcia:

  1. Burczy mi w brzuchu za popularyzację nieznanej kuchni hiszpańskiej poprzez Fideos z kurczakiem i owocami morza
  2. Bazyliowo za pracę na rzecz poprawy wizerunku szpinaku poprzez wpis o Tarcie szpinakowej.
  3. Aleayah w dwoch krainach za przezroczyste sajgonki z rzodkiewką.
  4. Retrose Taste za wpis o groolach. Lubię recenzje lokali oraz pieczone ziemniaki.
  5. Bento po polsku za każde kolejne pudełko, którym autorka udowadnia, że lunch w pracy może być zdrowy, smaczny i ciekawy.
  6. Grace w kuchni za wpis o kuchennych wpadkach. W końcu uczymy się na błędach.

A teraz, zgodnie z lekko naginanymi przeze mnie zasadami nagrody, parę informacji na mój temat:
  1. Jestem mężczyzną. Moja płeć nie ma nic do tego co i jak gotuję. Piszę o tym wyłącznie dlatego, że wolę by zwracano się do mnie w rodzaju męskim :-).
  2. Mój gust kulinarny ciągle ewoluuje. Jeszcze trzy lata temu krewetkę w mojej kuchni potraktowałbym jak ósmego pasażera Nostromo. Obecnie przymierzam się do zjedzenia ostrygi.
  3. Jestem fanem zup. Mógłbym jeść je dwa razy dziennie, niezależnie od pory roku. Uważam, że są tym, co w kuchni polskiej mamy najcenniejszego.
  4. Bywam nieskoordynowany i zaliczyłem sporo kulinarnych wpadek. Tnę się, przypalam i narażam dom na katastrofę w imię ugotowania czegoś dobrego. 
  5. Przy każdej okazji wertuję książki kucharskie w księgarniach. W domu też mam ich sporo.
  6. Moje poczucie humoru kończy się, gdy ktoś sprzedaje mi nieświeże jedzenie. Sklepy i lokale, gdzie próbowano mnie otruć, omijam z daleka.

Tyle o mnie. Odwiedźcie nagrodzone przeze mnie blogi oraz te, które czytam. Warto!


czwartek, 21 lipca 2011

Czerwone curry z krewetkami. Metodą prób i błędów



Cały czas eksperymentuję próbując przywołać smak pierwszego tajskiego curry, jakie jadłem. Było to kilka lat temu w restauracji Lemon Leaf w Pradze i do dziś pamiętam moje zaskoczenie nowymi smakami. Pikantne, aromatyczne, jedwabiste, słodkawe - wzorcowe. W stworzeniu mojego mitu idealnego curry pomogło pewnie upalne lato, bardziej niż miłe towarzystwo i zimne czeskie piwo.

Przez te wszystkie okoliczności skazany jestem na eksperymentowanie, chociaż nawet nie jestem pewien, czy tamto było naprawdę aż tak dobre... Poniżej parę refleksji na temat moich poszukiwań dostępnych lokalnie składników dobrego curry:

  • Pasta curry - sam nie robię, kupuję gotową. Głównie dlatego, że może stać w lodówce miesiącami i dzięki niej zrobienie curry jest proste, szybkie i w miarę ekonomiczne. Z tych, które znam najlepsza jest pasta Thai Heritage, ale zastrzegam, że próbowałem produktów tylko trzech producentów. Cała linia Thai Heritage jest także łatwo dostępna i w miarę niedroga w porównaniu z tajskimi produktami, które można kupić w specjalistycznych sklepach z kuchniami świata.
  • Mleko kokosowe - kupuję dowolne mleko w puszce, patrząc jedynie, żeby skład był przyzwoity, niezbyt długi i bez zagęstników.
  • Trawa cytrynowa - świeża jest droga. W opakowaniach jest jej zbyt dużo jak na jedno curry i przechowuje się kiepsko, chociaż na pewno jest to najlepsze rozwiązanie. Suszona w postaci igiełek jest bardzo aromatyczna, ale nawet po ugotowaniu pozostaje twarda. Trawa w formie proszku natomiast wydaje mi się za słaba, nie czuję jej używając nawet znacznej ilości. Ostatnio dodaję do curry mieloną trawę cytrynową ze słoiczka, też Thai Heritage. Podobnie jak pasta może stać długo w lodówce i jest dosyć aromatyczna.
  • Sos rybny - niezbędny, absolutnie podstawowy składnik curry. Śmierdzi niemiłosiernie niezależnie od producenta, ale po wlaniu do curry jego nieprzyjemny aromat nagle znika, a sam sos doskonale dopełnia smak potrawy.
  • Liście kafiru (limonki kaffir) - można je kupić suszone w woreczku lub słoiku. Wystarczy powąchać, żeby się do nich przekonać. 
  • Warzywa - mnie najbardziej pasuje dodająca słodyczy cebula i gorzkawa zielona papryka. W przepisach występują często tajskie bakłażany, ale widziałem je tylko na zdjęciach, nigdy w sklepie.
  • Mięso - jak na razie krewetki lub kurczak. W planach mam curry rybne.


A tu realizacja:

Czerwone curry z krewetkami


Składniki:
  • pół kilo mrożonych, średnich lub dużych krewetek,
  • 1 cebula,
  • 1 zielona papryka,
  • 1 papryczka chilli (niekoniecznie - miałem to dałem :-) ),
  • dwie czubate łyżeczki czerwonej pasty curry,
  • czubata łyżeczka mielonej trawy cytrynowej lub podobna ilość drobno posiekanej świeżej,
  • dwie łyżki sosu rybnego,
  • liść kafiru (limonki kaffir),
  • puszka mleka kokosowego,
  • odrobina cukru.

Przygotowanie:
  1. Rozmrożone krewetki pozbawiłem ogonków. 
  2. Posiekałem papryczkę, pokroiłem na większe kawałki zieloną paprykę oraz cebulę w grube piórka.
  3. Podgrzewałem minutę na patelni pastę curry z kilkoma łyżkami mleka kokosowego.
  4. Dodałem cebulę i chilli. Smażyłem ok. 3 minuty po czym dorzuciłem krewetki, paprykę i liśc kafiru. Dusiłem kolejne 3 minuty.
  5. Wlałem pozostałe mleko kokosowe oraz dodałem trawę cytrynową, liść kafiru, sos rybny i cukier.
  6. Dusiłem parę minut. Podałem z ryżem jaśminowym.


niedziela, 17 lipca 2011

piątek, 15 lipca 2011

Co piją w Mad Men: klasyczny Tom Collins

Jeśli znacie świetny i nagradzany serial Mad Men, to wiecie jak ważnym jego elementem jest alkohol. Don Draper rozwiązuje problemy  popijając Old Fashioned (zobaczcie świetną grafikę na ten temat!), pozostali bohaterowie radzą sobie za pomocą równie klasycznych drinków - w pracy, podczas lunchu i po godzinach.

Amerykańska kultura picia lat sześćdziesiątych może szokować dzisiejszych profesjonalistów pobudzających kreatywność za pomocą yerba mate i na pewno nie nadaje się do kultywowania, trzeba jednak przyznać, że jest bogata i warta poznania. Tyle, że raczej w weekendy, a przynajmniej nie przed południem. 


Tom Collins



Składniki: 
  • 40 ml soku z cytryny
  • łyżka cukru
  • 60 ml ginu
  • 3 plastry cytryny
  • woda gazowana
  • lód


Przygotowanie:
  1. Połączyć w shakerze sok z cytryny, cukier, gin i parę kostek lodu. Wstrząsnąć.
  2. Przelać do wysokiej szklanki, dodać kolejnych parę kostek lodu oraz plastry cytryny i dopełnić wodą gazowaną.


Przepisy na inne drinki znajdziecie w przewodniku po drinkach na stronie serialu.



środa, 13 lipca 2011

Pikantny łosoś z piwem, pomidorkami i rukolą



Jak dla mnie w łososiu jest za dużo łososia. Jego charakterystyczny smak jest tak intensywny, że kiepsko komponuje się z innymi składnikami, nawet bardzo wyrazistymi. Jadłem kiedyś tajskie curry z łososiem i zdecydowanie nie była to harmonia, ale wojna smaków, w której bezkompromisowa ryba wygrała z mocnymi, tajskimi przyprawami. Podobnie próby przygotowywania jej na sposób chiński kończą się zgrzytem - łosoś odmawia współpracy.

Nic dziwnego, że zachęcających przepisów na tę rybę innych niż "upiec lub zgrillować, posolić, podać" znajduję stosunkowo niewiele. Gotowałem już kiedyś smacznego łososia z mlekiem kokosowym, jednak dziś znalazłem sposób na to, by poradzić sobie z nim jeszcze lepiej - piwo. Okazuje się, że wystarczy ćwierć szklanki, by złagodniał i zaczął zgodnie współpracować z dodatkami. Może osłabiły go jeszcze chilli i czosnek, ale ja stawiam na jasne pełne. Efekt - delikatny w smaku łosoś, aromatyczna rukola i przyjemnie kwaśne pomidorki koktajlowe. Nic się nie gryzie.

Przepis pochodzi z doskonałej książki Anny Lucci Prosto i presto. Piszę o niej z entuzjazmem, ponieważ jestem gorącym zwolennikiem szybkiej kuchni. Przepisy z Prosto i presto są na tyle nieskomplikowane, że po prostu się z nich gotuje, a nie oznacza zakładką i odkłada na nieokreślone później. Ponadto książka jest ładnie wydana, zdjęcia są apetyczne, a osobiste i pomocne wstępy do rozdziałów czyta się z przyjemnością. Polecam!


A teraz:

Łosoś z piwem



Składniki: 
  • 400 g filetów z łososia,
  • 2 garści pomidorków koktajlowych,
  • 2 garści rukoli (w oryginale 1, ale czemu sobie żałować rukoli),
  • ćwierć szklanki piwa,
  • 2 ząbki czosnku,
  • chilli (u mnie suszone krążki chilli),
  • oliwa,
  • sól.


Przygotowanie:
  • Rozgniotłem i posiekałem czosnek.
  • Pokroiłem łososia w niewielkie kwadratowe kawałki.
  • Podsmażyłem czosnek na oliwie, pod koniec dorzuciłem krążki chilli.
  • Dodałem łososia i smażyłem, aż do zbrązowienia.
  • Zalałem rybę ćwiartką szklanki piwa. Gotowałem na dużym ogniu, aż do całkowitego odparowania płynu.
  • Dodałem pomidorki koktajlowe. Dusiłem na małym ogniu, aż zmiękły.
  • Dodałem rukolę i podgrzewałem przez moment.
  • Posoliłem i podałem z pozostałym piwem.



wtorek, 12 lipca 2011

Błyskawiczne spaghetti z migdałowym pesto



Widziałem mnóstwo przepisów na pesto, ale dopiero ten z książki Prosto i presto Anny Lucci przekonał mnie by chwycić za blender. Po pierwsze dlatego, że w pesto trapańskim drogie orzeszki piniowe można zastąpić migdałami, po drugie - nie ma w nim sera grana padano, po trzecie - spodobał mi się pomysł z pomidorkami koktajlowymi.

Mają tę zaletę, że nie trzeba ich obierać przed miksowaniem oraz nadają pesto odpowiednio kwaśny smak. Nie wydaje mi się, żeby można było zastąpić je pomidorami z puszki czy przecierem, chociaż wtedy sos byłby apetycznie czerwony, a nie bladoróżowy...


Spaghetti z migdałowym pesto


Składniki:
  • 200 g makaronu spaghetti,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 2 garści pomidorków koktajlowych,
  • garść liści bazylii do sosu, garść do podania,
  • garść płatków migdałów do sosu, pół garści do podania,
  • 3 łyżki oliwy,
  • sól.

Przygotowanie:
  1. W czasie gdy gotował się makaron zmiksowałem blenderem obrany czosnek, pomidorki koktajlowe, bazylię, oliwę, płatki migdałów i sól (tyle ile zmieści się na czubku łyżeczki).
  2. Starannie wymieszałem sos z ugotowanym makaronem.
  3. Posypałem makaron przed podaniem płatkami migdałów i posiekaną bazylią ponieważ wyglądał blado.

PS: pisałem, że pesto jest blade. Nie musi takie być - użyjecie odpowiednio dojrzałych pomidorków koktajlowych lub np pomidorków truskawkowych. Moje były jeszcze dosyć różowe.


piątek, 8 lipca 2011

Wino na lato: Prosecco


Z roku na roku pojawia się u nas coraz więcej win musujących wypełniających przestrzeń między najwyższą półką z nieprzyzwoicie drogim, oryginalnym szampanem, a najniższą z ulepkowatym i sztucznie nasyconym dwutlenkiem węgla "szampanem sylwestrowym". Chcąc wydać od 20 do 40 złotych można wybierać między wieloma wytrawnymi i półwytrawnymi winami, które są produkowane w naturalny sposób i tak też smakują. Oprócz tego, że są smaczne mają jeszcze jedną zaletę - pasują do większości potraw i spokojnie można je pić od przystawki do deseru.

wtorek, 5 lipca 2011

Smażony halibut Cajunów



Dostałem na urodziny książkę Na ostro R. Lane i T. Morris, z której będę w najbliższym czasie często gotował. Znalazłem w niej dwa dania Cajunów. Widywałem już podobne przepisy, więc musiałem w końcu sprawdzić - okazuje się, że trudne słowo Cajun oznacza francuskojęzycznego mieszkańca Luizjany. Mniej egzotycznie niż myślałem.

Halibuta Cajunów wyróżnia mieszanka przypraw - dosyć niekonwencjonalna. Połączenie oregano i tymianku z kurkumą oraz słodką papryką wydało mi się dziwne, ale liczy się efekt - wyrazistej i aromatycznej ziołowej panierki. Usmażyłem rybę na zwykłej patelni, chociaż lepiej chyba użyć grillowej, lub po prostu wrzucić na ruszt jako towarzystwo lub alternatywę dla kaszanki i kiełbasy. Trzeba jedynie ostrożnie dawkować oliwę, bo halibut sam w sobie jest już wystarczająco tłustą rybą.


Smażony halibut Cajunów


Składniki:
  • kilogram filetu z halibuta (mój był mrożony - ta ryba świetnie znosi mrożenie!),
  • 2 łyżki słodkiej papryki,
  • łyżeczka mielonego chilli (pieprzu cayenne),
  • łyżeczka kurkumy,
  • łyżeczka suszonego oregano,
  • łyżeczka suszonego tymianku,
  • pół łyżeczki mielonego, czarnego pieprzu,
  • oliwa.

Przygotowanie:
  1. Połączyłem wszystkie przyprawy i wysypałem na talerz.
  2. Podzieliłem halibuta na kawałki. Wyszło 6 zgrabnych porcji, ale nie jest istotne ile ich będzie.
  3. Każdy z kawałków posmarowałem oliwą oraz obtoczyłem w mieszance przypraw.
  4. Smażyłem rybę na rozgrzanej patelni przez ok. 4 minuty z każdej strony.
  5. Podałem z grzanką i sałatką z pomidorów.


poniedziałek, 4 lipca 2011

KONKURS - "Włoska wyprawa Jamiego" do wygrania!



Mam dla Was mały prezent - nowiutką Włoską wyprawę Jamiego Jamiego Olivera w miękkiej oprawie. Sam posiadam jeden zaczytany egzemplarz i mogę gorąco polecić tę książkę. Tradycyjna, włoska kuchnia poznawana jest przez Olivera u źródła, czemu towarzyszą bezpretensjonalne teksty, ciekawe przepisy i niezwykłe zdjęcia. Dla mnie nie jest to książka z przepisami, lecz raczej inspirująca książka podróżniczo-kulinarna. To kto chce do Włoch?

piątek, 1 lipca 2011

Optymistyczna zupa marchewkowa (wpis gościnny)



Nie ma to jak zostać ugoszczonym pyszną zupą w zimny, deszczowy dzień. Tym razem przygotowana przez Hanię grecka zupa z marchewki. Ma optymistyczny kolor i smak, który odgania wszelkie bure myśli. Idealna w czasie, gdy nie można czerpać energii ze słońca.

Oddaję głos Hani:


Zupa marchewkowa



Składniki:
  • pół pora
  • 80 dag marchewki
  • natka selera
  • liść laurowy
  • suszony koperek
  • sól
  • pieprz
  • gałka muszkatołowa
  • 2 łyżeczki jogurtu naturalnego (bez cukru)

Przygotowanie:
  1. Marchewkę obrałam, umyłam i drobno utarłam.
  2. Pora pokroiłam i zeszkliłam na oliwie, następnie dodałam utartą marchewkę i dusiłam 5 minut.
  3. Zalałam duszone warzywa gorącą wodą, dodałam natkę selera, liść laurowy i suszony koperek. Gotowałam aż wszystko zmiękło.
  4. Wyjęłam listek laurowy i liście selera po czym starannie zmiksowałam zupę (gdyby został w niej seler nie miałaby ładnego koloru).
  5. Dodałam dwie łyżeczki naturalnego jogurtu, doprawiłam solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
  6. Podałam z grzankami oraz posiekaną natką pietruszki i koperkiem.

(Od siebie mogę tylko dodać, że zupa była pyszna!)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...