Inspektorzy i media alarmują, że jakość wędlin regularnie się pogarsza i w naszych kiełbasach jest coraz więcej masy kostno-tłuszczowej, a w szynkach wody i soli. Wiedząc, jak skomplikowanej technologii potrzeba, aby z małym udziałem tego, co uważamy za mięso, wyprodukować grillowo-ogniskową "Zwyczajną" można by ją spokojnie przemianować na "Niezwykłą". Co w tej sytuacji zrobić, poza zamianą wędliny na pastę sojową (co zresztą nikomu nie zaszkodzi)?
Można wybierać produkty mniejszych producentów, którzy wytwarzają wędliny w tradycyjny lub przynajmniej bliski tradycji sposób. Ich wyroby są co prawda znacznie droższe, ale nie przerażają składem i nie smakują jak słona, tłuszczowa masa. Można także zrobić wędlinę samemu, co jest przedsięwzięciem dla pasjonatów z dostępem do wędzarni. Moja propozycja jest prostsza - domowe pieczenie.
Dlaczego warto piec mięso zamiast kupować wędlinę (przynajmniej od czasu do czasu)?
- jemy samo mięso, które jest źródłem wartościowego białka,
- możemy decydować o jakości mięsa (np. od zaufanego hodowcy, ekologiczne, zagrodowe),
- ograniczamy ilość tłuszczu, szczególnie jeśli wybierzemy chudsze kawałki (polędwica, chudy schab, pierś z indyka czy kurczaka),
- mamy kontrolę nad ilością soli - sami możemy zdecydować o ile chcemy podnieść sobie ciśnienie :)
- pieczeń jest wielofunkcyjna - można ją spożywać w funkcji obiadu na ciepło czy śniadania na zimno, z pieczywem. Trzeba jednak konsekwentnie walczyć z nazywaniem jej "resztkami z obiadu" :)
- można eksperymentować z przyprawami, marynatami i na przykład dodawać do wszystkiego chilli
Żeby nie być gołosłownym - moja pierwsza pieczeń z "kieszonką", którą wypchałem przyprawami i śliwkami, ale nie obraziłaby się też na inną zawartość (morele?). Tu dodam, że są dwie szkoły "kieszonkowania" - dziurawienie mięsa długim nożem na wylot oraz rozcinanie go do połowy. Ta pierwsza będzie w porządku, gdy będziecie chcieli jedynie nadziać mięso bez nacierania wnętrza kieszonki przyprawami. Przy drugiej metodzie co prawda mięso trzeba później związać, ale smak przypraw przejdzie je całe. Dlatego też - rozciąłem schab do połowy i związałem sprytnymi, sylikonowymi sznurkami.
Pieczony schab ze śliwkami
Składniki:
- kilogram schabu
- opakowanie suszonych śliwek (150 g)
- 4 goździki
- 4 ziarenka ziela angielskiego
- 4 ziarenka jałowca
- skórka starta z połowy sparzonej cytryny, lub ok. łyżka skórki cytrynowej z torebki
- 2 łyżki suszonego majeranku
- sól, pieprz
- olej
Przygotowanie:
- Zmiażdzyłem w moździeżu goździki, ziele angielskie i jałowiec. Dodałem do mieszanki łyżkę majeranku.
- Sparzyłem cytrynę i z połowy starłem skórkę.
- Rozciąłem mięso do połowy i natarłem wewnętrz mieszanką przypraw.
- W części kieszonki bliżej środka mięsa umieściłem suszone śliwki (jedna za drugą, jakby stały w kolejce do zjedzenia).
- Starannie związałem schab i natarłem go solą, pieprzem i majerankiem.
- Obsmażyłem mięso na oleju ze wszystkich stron w brytfance.
- Brytfankę włożyłem do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni.
- Wlałem na dno brytfanki trochę wody.
- Piekłem schab 1,5 godziny, co jakiś czas zaglądając, czy nie potrzebuje wody. W razie potrzeby podlewałem.
Podałem na obiad z podczosem. Następnego dnia schab był też na śniadanie.
Przepis jest wariacją przepisu z książki Marzeny Wasilewskiej Kuchnia polska.
Bardzo interesujący zestaw przypraw. Skórki cytrynowej z zieleń angielskim jeszcze nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńA do świństw w naszych wędlinach to dorzucę jeszcze klej dodawany do prasowanych "szynek".
O tym nie słyszałem, brzmi nieciekawie...
UsuńJa już dawno przerzuciłam się na pieczone mięsa (albo domowej produkcji wędzone wędliny Teściów), właśnie ze względu na niską jakość wędlin sklepowych. Może przydałby się jakiś "strajk obywatelski" i zakrojony na szeroką skalę bojkot wyrobów wędliniarskich?
OdpowiedzUsuńPoza śliwkami i morelami polecam nadziewać mięso suszonymi daktylami. Niezapomniany smak, jeśli ktoś lubi mięso na słodko :)
Na pewno warto o tym mówić oraz głosować portfelem, kupując od producentów, którzy nie opychają nam byle czego. Pomysł z daktylami super :)
Usuńuwielbiam takie połączenia!!!
OdpowiedzUsuńNo, śliwka i schab się sprawdzają :)
UsuńPieczenie mięs u mnie w domu pozostawiam mojej mamie- chyba nawet źle bym się czuła gdybym jej to odebrała :) Uwielbiam taki schab ze śliweczką, mniam! :)
OdpowiedzUsuńNo, pyszny jest :)
Usuńwspaniałe połączenie, mięso z lekką nutą słodyczy:)
OdpowiedzUsuńHaha, aleś trafił, akurat od wczoraj w lodówce schab w solance leży :) I zastanawiam się czym by go tu natrzeć..
OdpowiedzUsuńNo to smacznego :)
Usuńbardzo lubię, dodaję jeszcze do farszu posiekane orzechy
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Włoskie?
UsuńOch, jak ja nie lubię wchodzić na ten blog: robię to zawsze po kolacji/obiedzie /jakimkolwiek innym napychaniu żołądka, ale i tak po chwili robię się głodna. Czy nie można tych zdjęć robić choć trochę mniej apetycznych??
OdpowiedzUsuńHmm, zobaczymy co da się zrobić :)
Usuńmoja babcia by sie rozsmakowała, a ja zapewne wyjadłabym jej wszystkie śliwki :P Smacznie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis!
OdpowiedzUsuńTaki schab to tradycyjne danie z mojego rodzinnego domu.
OdpowiedzUsuńPysznie Jolu!
Przemysłowych wędlin nie kupuję.
Sam widok ,plastiku' mnie odstrasza.
Wspaniałej niedzieli!
ja już dawno przerzuciłam się na domowe wędliny, włącznie z białą kiełbasą, a kiedy mam ochotę na koniecznie coś wędzonego najzwyczajniej wędzę to w woku, choć minus tego jest taki, że nie może to być duża porcja. w dodatku mam to szczęście, że kiedy przyjeżdżam do domu, mój Tato uruchamia wędzarnię i tworzy rarytasy jakich mało, co przemycam samolotami do kraju wiecznego deszczu, zapełnia zamrażalnik i dawkuję sobie jakby było powlekane złotem, byle do następnej wizyty :)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć :)
UsuńMój ulubiony. Zamienie wszystko na kawałek schabu ze śliwką!
OdpowiedzUsuń