W PRL-u przeżyłem tylko osiem lat mojego życia i niewiele mogę o tamtych czasach powiedzieć na podstawie własnego doświadczenia. Słuchałem jednak innych i czytałem, aby mieć pojęcie, czym był ten historyczny eksperyment. O zjazdach, planach i strajkach uczą w szkole (a przynajmniej powinni). Dla mnie ciekawsze jest, jak wyglądała codzienność "za komuny", co się czytało, jak spędzało wolny czas i oczywiście - co jadło.
Jeśli też jesteście tego ciekawi lub chcecie powspominać polecam PRL od kuchni, gdzie obok mniej lub bardziej kryzysowych przepisów można poczytać felietony Wiesława Kota oparte na trafnych cytatach z epoki. Z czasów mi bliższych, z lat osiemdziesiątych, pochodzi na przykład przytoczony fragment książki W mojej kuchni nic się nie marnuje Anny Gasik: "Zwarzył się majonez, skwaśniałe mleko nie daje się przegotować, ciasto ma zakalec, na dżemie powstała pleśń. Z tych pozornie bezwartościowych produktów, łącząc je z ciekawymi dodatkami, można stworzyć nowe, bardzo smaczne i oryginalne dania". Słuszna idea nie marnowania jedzenia prowadzi do kulinarnej jazdy po bandzie: szampana z serwatki (zdrowie!) czy używania zepsutego koncentratu pomidorowego jako zakwaszacza do zup i mięs. Kot przytacza też sposób na wykorzystanie mięsa, które "zaczęło troszeczkę nie-pachnieć" - kąpiel w nadmanganianie potasu, płukanie i już pachnie! A gdy nie ma nawet zepsutego mięsa to kaszanka jest dobra na wszystko. Taki kulinarny survival...
U mnie dziś mniej ekstremalnie, klasyka gatunku zamienników schabowego. Pozwolę sobie na stylizację:
gdy w wyniku przejściowych trudności mięso jest trudniej dostępne z powodzeniem możecie zastąpić tradycyjnego schabowego wyjątkowo smacznym i tanim przetworem mięsnym - mortadelą. Pozytywnie zaskoczycie domownikom podając im ją w formie kotletów wraz ziemniakami i surówką. Smacznego!
Kotlety z mortadeli
Składniki:
- 70 dg mortadeli (naszej prawdziwej polskiej, nie włoskiej podróbki. Maksymalnie 11 zł/kg)
- bułka tarta
- 2 jajka
- mąka
- olej
Przygotowanie:
- Obtaczamy w mące, jajku i bułce.
- Smażymy na oleju aż staną się rumiane.
pamiętam takie "kotlety" ze szkolnej stołówki, szmat czasu temu ;) ale rzeczywiście pomysł jest na bardzo szybki obiad!
OdpowiedzUsuń@przecinkowa
OdpowiedzUsuńI to jest naprawdę dobre, o dziwo :)
O jacie, nie przypominaj mi tego! Raz ojciec zrobił, mortadela przypominała podeszwę z papieru toaletowego. Brrr!
OdpowiedzUsuńpowiem tylko jedno UWIELBIAM!!!
OdpowiedzUsuń@pincake
OdpowiedzUsuńMoże za drogą mortadelę kupił? Te za porządne są suche.
@Wiewióra
OdpowiedzUsuńI ja!
Znam i lubię, moja mama robiła. Teraz czasem gości na moim stole :)
OdpowiedzUsuńSkoro to był komunizm to może jakieś inne państwo z demoludów, bo z tego co ja pamiętam u nas był socjalizm a ten kuchenny survival wyglada mi na menelską kuchnię.
OdpowiedzUsuńMortadela to co jest teraz w sklepach to jest podróbka.
Swoją drogą używało się do tego głównie mielonki.
O ja! Koszmar dzieciństwa ;) Tak się cieszyłam, że w stołówce jest wreszcie kotlet (czyli coś w miarę zjadliwego) a tu mortadelowa niespodzianka. Nie mogłam tego znieść. Aczkolwiek Twoje wyglądają elegancko, ciekawe czy w międzyczasie zmieniły mi się smaki.
OdpowiedzUsuń@Kamilla
OdpowiedzUsuńNo proszę, nie jestem jedyny.
@Lina w Śmietanie
Jak kiedyś nie lubiłaś to teraz raczej też nie polubisz. Przyszły czasy prawdziwych kotletów, korzystaj :)
Pamiętam je z dzieciństwa. Mój brat uwielbiał, ja nie znosiłam :) Muszę mu przypomnieć o nich, może będzie chciał zjeść :)
OdpowiedzUsuńMoja mama robi takie kotlety, ale z mielonki. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbialam takie kotlety. W ogole jako dziecko lubilam wiele rzeczy ktore niekoniecznie chcialabym zjesc teraz. Ale kotlety chetnie sobie przypomne. pozdr. patti
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu nie pogardzimy tanim jadłem :) A mój mąż je wprost uwielbia. Szkoda tylko, że dzisiejsza mortadela (ta najzwyklejsza) różni się chyba składem. Przoduje woda ;/
OdpowiedzUsuńHa ha - wiele słyszałam o tych kotletach - niestety nigdy ich nie jadłam i nieraz zastanawiałam się, jak też smakują:) Twój post zmobilizował mnie, żeby przekonać się o tym samej:) Dziękuję też za wzmiankę o książce "PRL od kuchni" - dałeś mi świetny pomysł na jeden z choinkowych prezentów!
OdpowiedzUsuńA ja calkiem milo wspominam;)To byly 'przysmaki' ze stolowki szkolnej.Jedyne czego nie lubilam, to zwykla gotowana na wodzie kielbasa w towarzystwie ziemniakow i surowki.Tego niestety sie zjesc nie dalo. Ale mortadela-calkiem calkiem;)A dzis-przechadzajac sie po supermarketach (w moim przypadku londynskich) mortadela to przepyszna wloska wedlina, krojona w bardzo cieniutkie plasterki:)A ja sie usmiecham pod nosem na jej widok i mysle sobie, ze o wiele wartosciowsza jest dla mnie wlasnie ta nasza PRL-owska podrobka:)
OdpowiedzUsuń@shinju
OdpowiedzUsuńjak ma taki sentyment jak ja, to mu nadal będą smakować :)
@slyvia
O tym nie słyszałem wcześniej
@patti
Ja z takich rzeczy pamiętam kluski na parze z koktajlem truskawkowym z przedszkola.
@Beti
Na pewno się różni, ale udało mi się wreszcie kupić podobną przynajmniej w smaku. Prawie jak tamta :)
@delikatessen
Efekt zależy od mortadeli - ostrzegam :)
@Ania
Tak, włoska, którą bardzo lubię i czasem kupuję to zupełnia inna wędlina, niepodobna nawet w smaku do naszej podróby.
@
Ja już wtedy byłam wegetarianką, (dziecko, ty nie jesz mięsa? to co ty jesz? – hi, hi), więc nigdy nie próbowałam takich specjałów, ale produkty czekoladopodobne pamiętam doskonale i krówki własnej roboty...
OdpowiedzUsuńHaha,klasyk. Jestem rocznik 84,i toto moj stary robil,ale z lekka modyfikacja. Kroil troszkie grubsze plastry,ten z kolei,znow kroil na pol,ale nie do konca,i w srodek wkladal plasterek zółtego sera-na bogato. Reszta roboty,klasycznie. Miszcz.
OdpowiedzUsuńleszczu55@gmail.com
Mortadelę oczywiście pamiętam. Ale pamiętam też sam ocet w sklepach. I raz trafiły się flaki... Zobaczcie tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://kuchennawyspasmakow.blogspot.com/2011/10/flaki-w-rosole.html
Ja z tamtych czasów mam uraz do wielu zup.Jadało się na szkolnej stołówce te obrzydliwe ogórkowe, pomidorowe,barszcze...
OdpowiedzUsuńOla
Jolu,ale wspomnienia...
OdpowiedzUsuńJa pamiętam obrzydliwe czekoladopodobne wyroby,solone masło i kartki.
A takich ,schabowych' to nawet bym chętnie spróbowała.Ale wtedy chyba mortadela była nieco inna,bez chemii.
swego czasu, zanim zaczęłąm "odzwyczajać się" od mięsa jadłam je namiętnie :-)
OdpowiedzUsuńA ja LUBIE TO:)
OdpowiedzUsuń@Veggie
OdpowiedzUsuńParę lat temu taki wyrób dołączono bodajże do Newsweeka - niesamowity smak, za nic nie podobny do czekolady :)
@Miszcz
Faktycznie na bogato :)
@Mysza
Flaki mi się z tamtymi czasami nie kojarzą, za to z przydrożnym barem z lat 90-siątych. Lubię.
@Ola
Zupy takie sobie, ale np. pomidorówka z baru mlecznego? Dziwny smak, trudny do odtworzenia ale mam do niego sentyment.
@Amber
Wszystkiego brakowało to i chemii :)
@Aga
też się czasem odzwyczajam, ale organizm nie pozwala.
@Nika
:)
Moje dziecko ostatnio dostało takie kotlety u teściowej i teraz mnie męczy. Trzeba będzie zrobić.
OdpowiedzUsuńLidka
M jak Mortadela!
OdpowiedzUsuńKról wśród 'oszukanych' kotletów, jednak wielbiony przeze mnie i moją rodzinę. Prosty w wykonaniu i przede wszystkim smaczny. Dziękuję za przypomnienie tym 'klasyku' polskich obiadów :)
@Lidka
OdpowiedzUsuńJa będąc dzieckiem uwielbiałem :)
@Paulina
Dla mnie też to król podróbek :)
Dla mnie kotlet to schabowy, albo z piersi kurczaka. To co nazywam podróbą kotleta to będzie jeszcze kotlet z kaszy gryczanej, albo kotlet jajeczny. Pseudo kotlety to takie pierdu pierdu, choć nie ukrywam że baaaardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWczoraj stojąc w kolejce w mięsnym, spojrzałam na mortadele i od razu pomyślałam o Twoim blogu. Nie mogłam się oprzeć... :))
Ja podaję je z marchewką i groszkiem,ziemniakami.Pychota
OdpowiedzUsuńRaz w tygodniu, w lepszej knajpie jadłem mortadelę panierowaną do tego ziemniaki i groszek było pyszne. A na popitkę pepsi cole. Normalnie ryj rozwalało. Jaka pyszna, aż nosem wracała. A teraz ... gdzie jest ta mortadela a co mówić pepsi. Wszystko podróba! Pamiętam jeszcze jak ojciec pił koniak jak wyszdł do ubikacji to podciagalem mu ten koniak.
OdpowiedzUsuń